Było około godziny 23, wracałam z pracy, chciałam jak najszybciej
znaleźć się w domu, więc wybrałam najkrótszą drogę, wiodła przez park. Szybkim
krokiem zmierzałam w jego kierunku.
Znalazłam się u wejścia. Korony gęsto rosnących drzew odcinały jakikolwiek
dopływ światła, nie znajdowały się tam żadne latarnie, więc poczekałam chwilę
zanim mój wzrok przyzwyczaił się do otaczającej mnie ciemności. Ruszyłam ledwo
widoczną ścieżką przed siebie. Nie bałam
się ale towarzyszyło mi nieodparte uczucie niepokoju. Zignorowałam je. Czułam
czyjeś spojrzenie na plecach, poczułam ciepły oddech na swoim karku, kiedy się
odwróciłam nikogo za mną nie było. Chciałam jak najszybciej stąd wyjść ale
wracanie się było bezsensowne bo znajdowałam się mniej więcej w połowie drogi,
szłam już dobre 10 minut. Odruchowo spojrzałam na zegarek żeby się upewnić. Nie
wierzyłam własnym oczom. Widniała na nim godzina 1.23, zastanawiałam się jakim cudem spędziłam tu
tyle czasu, przecież poruszałam się tą samą drogą co za dnia, wtedy zajmuje mi
ona ok. 20 minut. Przyśpieszyłam kroku,
ignorując wszystkie emocje jakie mi towarzyszyły, takie jak zdezorientowanie i
narastający niepokój. Nagle usłyszałam
dźwięk łamiącej się za mną gałązki. Odwróciłam się natychmiastowo.
- Jest tam ktoś? – spytałam przerażona.
Odpowiedziała mi bezgłośna cisza. Rozejrzałam się, dookoła mnie były tylko
blisko rosnące siebie drzewa i kilka krzewów. Ciemność nie przeszkadzała mi w tym, żeby stwierdzić,
że w tej części parku nigdy w życiu nie byłam, w mojej głowie pojawiło się
mnóstwo pytań : ”Jakim cudem zboczyłam ze ścieżki?!” , ”Gdzie teraz jestem?”,
”Jak wrócę?”- zaczęłam panikować.
Postanowiłam dalej iść tą samą ścieżką, jednak mijały kolejne minuty a
trasa jakby się powtarzała. ”Czyżbym wracała?” - pomyślałam.
Dookoła unosił się swąd zgnilizny, im dalej szłam w to ”morze” wysokich
drzew, odór nasilał się, każdy kolejny krok stawiałam niepewnie. Znów
usłyszałam szelest za mną. Strach przejął nade mną kontrolę, nie wiedziałam gdzie
się znajduję i ciągle wydawało mi się, że ktoś za mną jest, patrzy na mnie.
- Pokaż
się! Gdzie do cholery jesteś?! – krzyknęłam, nie oczekując żadnej
odpowiedzi. Nagle usłyszałam cichy szept.
-Odwróć się… - znów czułam ten ciepły oddech na
karku. Strach mnie sparaliżował kiedy
poczułam zimną, jakby pozbawioną życia dłoń na swoim ramieniu. Natychmiast zaczęłam
uciekać w bliżej nie znanym mi kierunku, wiedziałam że to coś jest tuż za mną,
biegłam ile sił w nogach i już czułam, że oddala się ode mnie, kiedy nagle coś
owinęło się wokół mojej kostki, upadłam, bardzo niefortunnie, ponieważ poczułam
ciepłą ciecz spływającą mi po łydce i przeraźliwy, nie do opisania ból. Pełna
obaw dłonią dotknęłam mojej nogi, to co wyczułam to wystająca kość. Zamarłam,
wiedziałam, że, muszę się szybko podnieść, znów usłyszałam kroki, zaraz obok
mnie, tym razem wolniejsze i cichy, złowrogi śmiech. Ledwie mogąc wstać,
uniosłam się i czołgając się dalej próbowałam uciec. Wiedziałam już, że nie mam
najmniejszych szans, a to coś jakby się
ze mną bawiło, jakby mój strach i cierpienie sprawiał mu przyjemność. W oddali
zobaczyłam światło, pomyślałam, że to jakiś dom, może jest tam ktoś kto mi
pomoże, resztką sił dotarłam do ganku. Widać było, że to bardzo stary budynek,
porośnięty bluszczem i cały z drewna, miał kilka małych okien i tylko w jednym paliło się światło. Szybko i nerwowo
zapukałam do drzwi. Usłyszałam za sobą kolejne kroki, jakby szybsze i zaczęłam
wołać o pomoc, mocniej pukając. Na szczęście jakiś mężczyzna mi otworzył.
Wyglądał bardzo dziwnie. Z wnętrza chatki wydobywał się ten sam zapach padliny,
jaki czułam wcześniej.
- Zgubiłam się, jestem przerażona, zraniłam się w
nogę, czy może mi pan pomóc?- powiedziałam błagalnym tonem. Nic nie
odpowiedział tylko wpatrywał się we mnie przez chwilę z przerażającym uśmiechem
na twarzy, powoli zaczynałam żałować, że odważyłam się zapukać do tego domu.
Zlustrował całe moje ciało wzrokiem po czym podniósł i mnie wniósł do środka.
Budynek był bardzo obskurny, tapeta odchodziła ze ścian,
na podłodze były jakieś brunatno czerwone ślady, jakby zaschniętej krwi?! Przy tym unosił się wszędzie ten potworny
smród. Mężczyzna zostawił mnie samą w czymś co miało przypominać salon, odruchowo
sięgnęłam po komórkę, jednak musiała mi gdzieś wypaść, nikogo nie mogłam
poinformować co się ze mną dzieje ani gdzie jestem. Usłyszałam pukanie w ścianę
za mną, była cała podziurawiona, nic w tym dziwnego gdyby nie zauważona wtedy przeze
mnie wystająca, ruszająca się dłoń, jeszcze raz tam spojrzałam i nic tam nie
było . Pisnęłam cicho i już chciałam się
podnieść, kiedy w progu pojawił się ten
sam człowiek, który mnie tu wpuścił. Milczał, patrząc na mnie przenikliwie. Nie
miałam pojęcia co robić. Nagle wyszedł zamykając za sobą wejściowe drzwi. Mimo
okropnego bólu postanowiłam się rozejrzeć, bałam się, chciałam tylko się stąd
wydostać i znaleźć drogę do domu. Idąc ciemnym
korytarzem, usłyszałam cichy krzyk dochodzący jakby spod podłogi. Przede mną znajdowało się wejście do piwnicy.
Długą chwilę zastanawiałam się czy tam wchodzić. Niepewnie nacisnęłam na klamkę, zdziwiona
tym, że są otwarte niepewnie wkroczyłam w ciemność. Moim oczom ukazał się
makabryczny obraz, wszędzie były słoiki jakby z organami, zakrwawione narzędzia
i dookoła porozrzucane kości z gnijącym jeszcze mięsem, ten okropny swąd był nie do zniesienia, zrobiło mi
się bardzo niedobrze. Zdałam sobie
sprawę z tego, że te kości nie wyglądają na zwierzęce. Pełna przerażenia powiodłam
wzrokiem po reszcie pokoju. Z moich ust wydobył się wrzask kiedy ujrzałam fotel chirurgiczny z przywiązaną do niego
grubymi, skórzanymi pasami kobietą, miała wycięte kawałki mięśni u rąk a
zamiast nóg dwa krwawiące obłożone szmatami kikuty, jej brzuch był rozpruty, przyjrzałam
jej się, ku mojemu zdziwieniu jeszcze żyła. Podeszłam bliżej, otworzyła szeroko
usta, jak gdyby chciała krzyknąć lub zapłakać, zobaczyłam, że została
pozbawiona języka. Nie miała szans, żeby przeżyć, strasznie cierpiała,
wiedziałam co muszę zrobić, nie wiedziałam tylko czy potrafię. Rozejrzałam się za
czymś ostrym po czym chwyciłam nóż i przebiłam jej pierś, wypuszczając z siebie
szloch. Trzymałam narzędzie pewnie idąc ku schodom, musiałam jak najszybciej
stąd wyjść, praktycznie wczołgując się na górę usłyszałam cichy śmiech za sobą,
przyśpieszyłam nawet nie odwracając głowy, dotarłam do wyjściowych drzwi,
niestety były zamknięte. Jedyne co mi pozostało to okno, otworzyłam je i
wyszłam. Niestety ze złamana nogą nie należało to do najłatwiejszych czynności,
przemieszczałam się kulejąc dalej w las.
Ciągle słyszałam szepty, tak jakby dochodziły z mojej głowy, widziałam
poruszające się cienie, chciałam jak najszybciej uciec, wrócić do domu, nie miałam
pojęcia co zrobić, żeby wyjść z tej chorej sytuacji, byłam przerażona. Nagle
ktoś chwycił moje ramię, to była ta sama lodowata dłoń co wcześniej. Tym razem
odwróciłam się, brakowało mi sił a krew ciągle sączyła się z mojej nogi. Kiedy
spojrzałam na to coś, moje ciało skamieniało, nie byłam w stanie się poruszyć, nóż
wypadł mi z dłoni. Nie da się opisać jego wyglądu. Nie był to człowiek ani
zwierzę, nie można tego do niczego porównać, kredowa skóra, puste, czarne
oczodoły jakby świdrujące moją twarz i ten przeraźliwy, upiorny uśmiech.
Kościste stworzenie, kawałek się odsunęło, ja nie byłam w stanie nic innego
zrobić niż patrzeć.
- Biegnij… - usłyszałam szept jakby zza drzew.
- Raz… - natychmiast otrzeźwiałam, odwróciłam się
i zaczęłam biec ze złamaną nogą, sprawiało mi to przeraźliwy ból ale chciałam przeżyć,
tylko to się liczyło.
- Dwa… - przyspieszyłam, przemieszczałam się najszybciej
jak mogłam. Nie usłyszałam już ”trzy”. Udało
mi się wybiec z gęstwiny drzew, niestety na ulicę… Ostatnie co pamiętam to
światła. Obudziłam się w szpitalu, moją historię, uznano za szok pourazowy,
mówiono mi, że w trakcie śpiączki trwającej tydzień mogło mi się to przyśnić.
Upierałam się przy tym bo wiedziałam, że wszystko co się zdarzyło to rzeczywistość, nikt niestety mi nie
uwierzył, skończyłam na oddziale zamkniętym. A czy ty mi wierzysz? Ostrzegam, ty kiedyś
możesz nie zdążyć , zaufaj mi nie chcesz usłyszeć swojego ”trzy”.
- Wiktoria Budzeń
Omgwtflolawwshhhiieeet O_O
OdpowiedzUsuńUrwało mi dupę przy samej szyi, takie to było dobre *w*